Nauka dla Społeczeństwa

29.03.2024
PL EN
18.10.2021 aktualizacja 18.10.2021

Na poznańskie szyfry potrzeba czasu, czyli o Centrum Szyfrów Enigma

Poznań, 24.09.2021. Centrum Szyfrów Enigma. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk Poznań, 24.09.2021. Centrum Szyfrów Enigma. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

Na zapoznanie się z szyframi i ich okiełznanie potrzeba czasu - wiedzą o tym doskonale matematycy. Przekonać do tego chcą chyba też twórcy nowo powstałego w Poznaniu Centrum Szyfrów Enigma.

We wrześniu w stolicy Wielkopolski otwarto Centrum Szyfrów Enigma. Ekspozycja opowiada historię złamania przez polskich kryptologów - Mariana Rejewskiego, Henryka Zygalskiego i Jerzego Różyckiego - szyfrów niemieckiej maszyny Enigma.

Ale to tylko jedna opowieść na tej wystawie. Bo jest ich zdecydowanie więcej. Co rusz zwiedzający są zachęcani do kodowania i szyfrowania samemu - we własnym zakresie. Otrzymują do tego przy różnych stanowiskach instrukcje i zachęty. Czasem mają szyfrować na ekranie dotykowym, czasem nadać wiadomość morsem (wykorzystując autentyczny klucz telegraficzny!), albo odczytać lub nadać wiadomość w taki sposób, jak robiono to w starożytnej Grecji - nawijając pergamin na lasce zwanej skytalem. Bo tak naprawdę Centrum Szyfrów Enigma to też “szkółka szyfrów”. Można tutaj poznać różnego rodzaju kody stosowane na przestrzeni tysiącleci. Dowiedzieć się, jak się zmieniały i do jakich celów służyły.

Pierwszym testem dla gości centrum w kwestii szyfrów jest… szatnia samoobsługowa, gdzie aby zostawić okrycie wierzchnie lub plecak, musimy wybrać czterocyfrowy kod, który będzie chronił dostępu do naszej własności. Instrukcja i ich obsługa jest dość prosta i po chwili można udać się do właściwej części wystawy.

Ekspozycję należy koniecznie obejrzeć z audioprzewodnikiem, który rozdawany jest każdemu gościowi. Nagranych treści jest naprawdę mnóstwo, ale narracja jest zajmująca. Urządzenie “wyczuwa” w jakim miejscu ekspozycji się znajduje i uruchamia odpowiednio dopasowane nagranie. To świetne, innowacyjne rozwiązanie. Audioguide jest też źródłem dźwięku dla kilku filmów, które prezentowane są w różnych częściach wystawy. Jednak, aby usłyszeć projekcje należy wycelować audioguide w specjalny marker i przycisnąć klawisz. Potrzeba do tego nieco wprawy, poza tym miałem problem z trafieniem w początek projekcji i w konsekwencji zawsze oglądałem filmy jakoś od środka.

Wystawa zdominowana jest przez panele dotykowe prezentujące przeróżne treści - historię szyfrów, zadania dla zwiedzających czy dzieje dotyczące odszyfrowania kodu Enigmy. Trzeba przyznać, że działają płynnie, umieszczone są dość nisko, dzięki czemu dostęp do nich nie jest utrudniony w zasadzie dla nikogo, łącznie z osobami przemieszczającymi się z pomocą wózków. Warto wspomnieć, że centrum wyposażone jest w windy i podjazdy, więc na pierwszy rzut oka wydaje się miejscem dostępnym dla osób z niepełnosprawnością ruchową.

Wspomniałem na początku, że w mojej ocenie twórcy centrum naprawdę chcą, aby zwiedzający poświęcił sporo czasu na wyedukowanie się w dziedzinie szyfrów. Co to oznacza? Po mojej pierwszej wizycie w centrum czułem się po prostu przytłoczony liczbą informacji, którą chciano mi przekazać. Spędziłem tam około 1,5 godziny i miałem poczucie, że zaledwie liznąłem jej treści. Dlatego ucieszyłem się, gdy na swojej drodze napotkałem - jeszcze w czasie zwiedzania - na toaletę, która miała być dostępna również dla osób z niepełnosprawnościami. Tymczasem zamek na fotokomórkę nie reagował, tylko wydawał dziwne dźwięki niczym zepsuta Enigma. Czyżby potrzebny był jakiś specjalny kod? Od obsługi dowiedziałem się, że drzwi te zacinają się nie pierwszy raz i nie ma na nie sposobu. Dobrze, że nie zacięły się ze mną środku.

Centrum szyfrów należy zatem konsumować na spokojnie, najlepiej kilka razy. Gdy nie czujemy się na siłach brać udział w szyfrowaniu można przejść ścieżkę wsłuchując się w głos lektora i wczuwając się w losy polskich matematyków zmagających się z Enigmą. Inną wizytę można poświęcić na zabawy z szyfrem - a wtedy lepiej przyjść wypoczętym, bo niektóre zabawy są dość skomplikowane. Na szczęście w większości przypadków użytkownik ma do wyboru poziom podstawowy lub zaawansowany. Taka różnorodność może skłonić do powrotu do centrum za jakiś czas - najpierw rozwiązujemy proste szyfry, a w czasie kolejnej wizyty - te bardziej złożone.

Jeszcze inną warstwę centrum stanowią prezentowane obiekty - na przykład oryginalna Enigma (robi wrażenie!) czy gry - możemy na przykład wejść na pokład niemieckiego okrętu podwodnego, czyli U-Boota i spojrzeć przez peryskop (Podczas mojej wizyty peryskop nie reagował właściwie i z przyjemności gry - nici). Inna gra polega na próbie wyniesienia z U-Boota cennych dokumentów i bodajże samej Enigmy. Jednak tutaj również grywalność nie była w mojej ocenie najwyższych lotów i szybko zakończyłem rozgrywkę. Są też gry strategiczne związane z lotnictwem, ale w mojej ocenie na nie potrzeba trochę więcej czasu i zaangażowania.

W centrum można spędzić zatem wiele godzin. Na szczęście jest sporo ławek, foteli czy barierek, na których można usiąść czy oprzeć się, są też rozkładane krzesełka, która można rozłożyć gdzie dusza zapragnie. Obsługa nie jest nachalna, nie narzuca się, chociaż kilkakrotnie czułem się nieco bezradny w obliczu niewspółpracujących multimediów i nie bardzo miałem się do kogo zwrócić.

Wielkie wrażenie robi zwarta i przejrzysta warstwa wizualna wystawy - wszystko jest pod tym względem spójne i przemyślane. Widać też, że włożono mnóstwo pracy w treść, czyli część merytoryczną. Pytanie, czy tych treści nie jest trochę za dużo? Mnie przytłoczyły, ale może dzięki tak wielkiej ich ilości ekspozycję można ciągle odkrywać na nowo i tak szybko nie straci swoje świeżości? Może to też przesłanie dla zwiedzających: aby poznać szyfry, trzeba się trochę zmęczyć, wysilić. To nie jest jak wpisanie hasła w Google czy błyskawiczna płatność kartą bez podawania pinu. Szyfrowanie (i odszyfrowanie) wymaga więcej wysiłku, zaangażowania, sprytu i… czasu!

Atutem wystawy jest to, że przygotowano ją aż w czterech językach. Ambitnie, prawda? Oprócz polskiego na panelach widnieje odnośnik do menu angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego. Jednak gdy klikamy się w obce języki, bywa (w zależności od panelu) różnie. Nie zawsze tłumaczenie dostępne jest w całości, czasem tylko częściowo. W niektórych miejscach zamiast treści w tych czterech językach pojawia się… lorem ipsum, czyli łaciński i quasi łaciński wypełniacz przestrzeni przeznaczonej na tekst (wzorowany na fragmencie traktatu Cycerona) umieszczany tam przez informatyków jeszcze przed zamieszczeniem tekstu właściwego. Bywa, że w obcojęzyczna treść jest na pierwszym ekranie, ale w kolejnej już tylko polska - na przykład w przypadku części zadań dla zwiedzających. Czasem zamiast treści jest tylko pusta przestrzeń lub słowo “null”. Wygląda to na ewidentny błąd powstały może z niedopatrzenia. Czyżby nie udało się na czas wykonać tłumaczeń? Niestety nie wygląda to poważnie. A obcokrajowców może frustrować.

W Poznaniu powstała bardzo wartościowa ekspozycja. Poziomem nie odbiega od podobnych centrów chociażby z Berlina. Jej atutem jest też lokalność. Mowa przecież o matematykach, którzy wywodzili się z poznańskiego ośrodka naukowego. A swoimi działaniami wpłynęli na losy II wojny światowej. Takiej placówki zdecydowanie brakowało na mapie Poznania. To bardzo oryginalne miejsce, które powinny odwiedzić nawet osoby, które nie uważają się za "ścisłowców" i przeraża matematyka i liczby. Krok po kroczku i one powinny dać się ponieść czarowi kodów. Chociaż warto byłoby zadbać o dokończenie tłumaczeń części paneli dotykowych i odblokowanie zaszyfrowanej toalety.

Szymon Zdziebłowski

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024